Ładowanie menu
i linków Facebook.


Jeśli ten napis nie znika,
kliknij tutaj.
Data urodzenia    Tablica w Paryżu    Grobowiec    Pajączek
Jak powstał słynny „Menuet”

Ignacy Jan Paderewski
(lata dziewięćdziesiąte XIX w.)

W tej chwili słyszysz Menueta w wykonaniu samego Paderewskiego (nagranie z roku 1937)
● Możesz wyłączyć muzykę na górze ekranu ●

«...Z owym menuetem i jego powstaniem związana jest bardzo zabawna historia. Zawdzięcza on swe istnienie po prostu figlowi, który tu, jeżeli pani pozwoli, opowiem. Wiem, że owa historia jest już wielu osobom znana, ale jedynie ta wersja jest prawdziwa.

W Warszawie mieszkał bardzo ceniony, genialny wprost lekarz, profesor Chałubiński, którego poznałem będąc kiedyś w górach. Poczuł do mnie sympatię, napisałem bowiem jakiś artykuł o muzyce, który mu się podobał. Miał wtedy około siedemdziesiątki, był starym człowiekiem, a ja młodzieńcem dwudziestosześcioletnim [czyli rok 1886, Chałubiński miał wtedy 66 lat - przyp. mój, AW]. Prosił, abym odwiedzał go często, gdyż bardzo kochał muzykę. Nie czułem się wtedy zdrowy, byłem wątły, a żyłem w ciągłym napięciu nerwów. Chętnie bywałem u profesora Chałubińskiego, w atmosferze jego domu odpoczywałem nerwowo i wydawało mi się, że odzyskuję na nowo radość życia. Niejednokrotnie grywałem staruszkowi. Pewnego dnia poznałem u niego znanego pisarza, jego przyjaciela, Aleksandra Świętochowskiego. Obaj panowie zachwycali się Mozartem, obaj uwielbiali go i stale prosili mnie, bym grał jego utwory.

W owym czasie moja znajomość Mozarta była dość ograniczona. Umiałem tylko trzy czy cztery jego utwory, musiałem więc stale je powtarzać. Za każdym razem po odegraniu całego repertuaru mozartowskiego obaj panowie zaczynali się zachwycać, wołając: „Mozart to geniusz. Nikt inny nie potrafiłby stworzyć takiej muzyki. Co za styl, jaka klarowność! Po prostu niezrównany. Jedyny!” Nie było końca ich zachwytom.

Zawsze powtarzała się ta sama historia; Mozart był ich bogiem i tylko jego muzyki pragnęli słuchać. Wreszcie znudziło mnie to, postanowiłem z tym skończyć, i oto wpadłem na pewien pomysł.

Pewnego dnia, powróciwszy do Kerntopfa [bardzo zaprzyjaĽniona z Paderewskim rodzina - przyp. mój], u którego znów teraz zamieszkałem, siadłem do fortepianu i zacząłem improwizować menueta. Miał być, tak sobie, po prostu dla żartu, trochę w stylu Mozarta. Przegrałem go kilkakrotnie i nadałem mu konkretną formę. Postanowiłem, że gdy udam się do profesora Chałubińskiego, a on prosić mnie będzie o Mozarta, zagram mu swego menueta i zobaczę, jakie na nim wywrze wrażenie. Tamten mój pierwotny menuet różnił się naturalnie znacznie od obecnego, był o wiele prostszy, pozbawiony wszelkich ornamentów, w czystym stylu mozartowskim i bez końcowej kadencji. Dodałem ją dopiero póĽniej.

Muszę przyznać, że nazajutrz wieczorem szedłem do Chałubińskiego trochę podniecony. Zacny doktor oczekiwał mnie już niecierpliwie i jak zwykle prosił, żebym grał - czy nie zechciałbym zagrać Mozarta? Zgodziłem się i zacząłem grać swojego menueta. Nie zdołałem skończyć, gdy kochany doktor zerwał się na równe nogi z okrzykiem:

– O, Mozart! Co za cudny utwór. Niech pan powie, mój drogi, czy znalazłby się dzisiaj kompozytor zdolny do napisania czegoś równie pięknego?
   Spojrzawszy na niego roześmiałem się i powiedziałem:
   – Jest taki - to ja!    – Co?! Pan!! To wykluczone! Nonsens, pan chyba żartuje!
   – Zupełnie nie żartuję, to ja napisałem ten utwór i przed chwilą go panu zagrałem!

Obaj starzy panowie wpatrywali się we mnie jak ogłuszeni. „Co pan nam tu opowiada, przecież wyraĽnie poznaliśmy Mozarta! Takiej muzyki jak Mozart nie potrafiłby pan skomponować, na pewno nie!” - wołali podnieceni.

Wyznaję, że przez chwilę było mi ich żal, nie ustąpiłem jednak:
   – Nie żartuję, muszę się panom przyznać, że parę dni temu sam skomponowałem ten utwór. Ja, a nie Mozart. Chciałem panom zrobić niespodziankę i zobaczyć, czy mi się to uda, dlatego pozwoliłem sobie na ten żart.

Doktor wciąż jeszcze nie wierzył moim słowom.
   – Ależ to nie możliwe, pan nam opowiada bajki.
   – Zaręczam panom, że to moja kompozycja.
   Przedwczoraj, powróciwszy do domu, wpadłem na pomysł skomponowania czegoś w stylu Mozarta i jakoś mi się to udało, bardzo chętnie pokażę panom tę kompozycję, jeśli mi panowie nie wierzą. Ale to prawda.

Był to dla nich dotkliwy cios, i czułem, że mieli mi za złe wprowadzenie ich w błąd. Tego wieczoru nie prosili mnie już o swego ulubionego kompozytora. Poprosili o Mozarta dopiero po paru dniach; zagrałem go z przyjemnością, wyrzucając sobie tamten żart. Po Mozarcie poprosili mnie z kolei, bardzo grzecznie, o mego menueta. Wszyscy byliśmy wzruszeni. Zagrałem go ze skruchą w sercu, oni jednakże oświadczyli, że bardzo im się podoba, i w krótkim czasie tak się w nim rozsmakowali, że odtąd stale musiałem go grywać. Wówczas uświadomiłem sobie, że ten właśnie utwór uczyni mnie znanym - pomoże mi w mej karierze. Tak się też stało - był to ten sam menuet, który tak zachwycił Leszetyckiego i który był dla niego rewelacją.»

Tutaj możesz posłuchać mojego wykonania Menueta Paderewskiego - nagranie to pochodzi z koncertu, który odbył się 16-go listopada 1991 roku w Paryżu w ramach 3-go festiwalu imienia Paderewskiego:

Strona poprzednia Spis treści Strona następna      
Menu tematów pokrewnych ►     

Oznakowanie Kamienia Karłowicza - przeczytaj także:
 o naszej petycji (zob. dotychczasowe wpisy)
 oraz o pierwszych wynikach naszej akcji